I zaraz pewnie ktoś zacznie się pieklić, o bo kostki rosołowej jakaś blondynka sobie na blogu broni. Ale zaraz chwileczkę stop. Właśnie chciałabym się wypowiedzieć jaki jest mój punkt widzenia na temat kostki i jej podobnych braci i sióstr. Ogólnie jestem przeciwniczką zupek w proszku itp,. a także wędlin nafaszerowanych czymś tam (i teraz zagadka dać do sałatki kupną szynkę to jest bycie fit i eko?) ale myślę, że przesada w żadną stronę nie jest dobra i niech ktoś tam nie robi zbolałej miny. głową mi tu nie kiwa, bo taka jest prawda. I co ważniejsze dla osób, które lubią gotować, a dostają falę krytyki, bo do gulaszu trafiła nieszczęsna kostka rosołowa. Mam radę dla hejtera zamiast się pocić nad napisaniem obelżywej wypowiedzi, pokuś się o zrobienie dania w domu bez kostki rosołowej i pokaż światu, że można. To tyle .
PS: motto na dziś umiar w każdej dziedzinie polecany nie od dzisiaj :) Pozdrawiam M