Mnie się też tak czasami robi i to z ciastem półkruchym jak i drożdżowym.Pod wpływem ciepła jedno się kurczy a drugie rośnie i wtedy powstaje próżnia.Wygląda to jakby ktoś po kryjomu wyjadał środki:)To są ciastka z niespodzianką:)

No właśnie, ale nie zawsze tak się robi. Nie wpływa to na smak bułek, ale wygląda właśnie tak jak napisałaś.

nie da się tego uniknąć ,po prostu pod wpływem ciepła ,ciasto rozszerza się inaczej rośnie a nadzienie pozostaje w swoim niezmienionym stanie,stąd tzw luka

też tak czasami mam może to zależy od gatunku nadzienia lub od wyrobienia ciasta

mi też się tak czasami robi:-)

Myślałam, że może jest na to jakiś sposób, okazuje się, że trzeba to polubić i się przyzwyczaić.

ja też tak mam przy bułeczkach z pieczarkami ;) przy tych z marmoladą się to nie dzieje, może dlatego że jest nadzienia mało. a przy bułeczkach z serem wzięłam je na sposób i nakładam ser na wierzch :)

Prawda jest tka, że nadzienie jest mokre. Zawiera wodę, przez co zbiera się para wodna i wybrzusza bułeczki. Może w trakcie pieczenia lub tuż przed można by nakłuć patyczkiem do szaszłyka? Chyba warto spróbować zrobić taką dziurkę dla ujścia pary. Ja nigdy się nie przejmowałam tymi dziurami, ale rzeczywiście fajniej wygląda jak bułka tworzy całość :)

do nadzienia lub farszu dodać szczyptę drożdży suszonych, rośnie wtedy razem z ciastem, makowca też tak robię i np marmoladę do rogalików

myślę że jak są dobre to nikomu to nie przeszkadza

mnie to nie przeszkadza :) byleby to były bułeczki zrobione przez żonę ;)

Mnie się to jeszcze nigdy nie zdarzyło, ale zauważyłam, że niektórym tak. Nie porównywałam przepisów z efektami więc nie wiem, ale można spróbować przeprowadzić taką analizę :)

U mnie tak szybko znikają,że nie zawsze mam okazję to sprawdzić:)ale ważne że są smaczne i domowej roboty:)