ja takie na sucho pamiętam z dzieciństwa.... wtedy to było dla mnie tak okropne, że nie wiem czy bym dała teraz radę je tak zjeść :D

Czasem piję takie siemię lniane

Habibi, ciekawy pomysł z pojeniem kotów lnem, nie wiem tylko czy moje zaakceptowałyby taki kisielek :) Ja dodaję suchy len do bułek, chlebów, czasem prażę i uprażonym posypuję surówki. A najczęściej zażywam tak jak @ben-ka, łyżeczka lnu i dobrze popić bo lubi się przyklejać do gardła.

Siemię lniane mielone odtłuszczone podaj mężowi np. z jogurtem, owocami, dosyp do zupy lub surówki. Siemię w takiej postaci ma dużo lepszy smak i oczywiście nie ma "glutka". Polecam.

A próbowałaś dodać do surówek ,sałatek ,możesz też zemleć. zrób też sezamki ,wysyp siemię i dodaj miód , możesz zrobić musli,które sama skomponujesz ,dodaj mężowi na drugie śniadanie .

o tym nie pomyślałam - dzięki! :)

ja używam siemienia lnianego mielonego, dodają go do jogurtów

A ja się nie bawię, jak mam brać, to biorę łyżeczkę mielonego lnu do ust i szybko popijam wodą.,Jeden łyk załatwia wszystko:)

ja takie na sucho pamiętam z dzieciństwa.... wtedy to było dla mnie tak okropne, że nie wiem czy bym dała teraz radę je tak zjeść :D

ja robię podobnie jak ben-ka biorę łyżeczkę mielonego lnu do ust i obficie popijam

piję od pól roku siemię lniane bo bardzo lubię i jest zdrowe. Ja gotuję dwie łyżki płaskie na okolo dwie szklanki wody. Bardzo lubię glutowate. Mi ten smak nie przeszkadza. Glutek zawsze bedzie wyczuwalny bo ono gęstnieje . Jak mąz nie lubi niech pije na wdechu jak ja sok marchewkowy którego nie lubię. Innej opcji nie ma.

Len mielony zasypuję 1 płaską łyżeczkę do szklanki i zalewam wrzątkiem, mieszam, jak przestygnie duszkiem wypijam;)

Jeśli ma działać oslonowo na przewód pokarmowy to powinno być zaparzone wrzącą wodą, aby specznialo! Ale przy okazji zabija sie tez wszelkie bakterie i grzyby/pleśnie, które powstają w magazynach wskutek niezbyt sterylnego przechowywania. Akurat ja bardzo lubię tak przygotowany len - byłam od dziecka przyzwyczajona do jego picia, bo mój Tato chorował na wrzody żołądka - teraz mam męża wrzodowca ;) A przy okazji i nasze koty lubią sobie pochłeptać na zimno taki kisielek ;)