Cieszę się, że stałam się dla Ciebie inspiracją :) Dzięki za ostrzeżenie, ja zwykle też kupuję smalec w Biedronce :)

na faworki robi się ciasto...tak zwane bite.Jak sama nazwa mówi nalezy bić!!tak bynajmniej nas w szkole uczyli i tak mówią starzy cukiernicy.

Dziękuję za radę, nigdy nie biłam:), a smażę zawsze na oleju:)

Ja nie biję, nie słyszałem nawet o tym.

smażę na oleju i ciasto biję kilka razy

Faworki smażę na oleju , też nie biłam ,ale dzięki za rade

ja smażę zawsze na oleju z dodatkiem smalcu swojskiego

Myślę, że swojski smalec jest najlepszy - to wiem od dawna. Niestety nie mam pod ręką, a wydawało mi się, że smalec w kostce to smalec. Każdy taki sam. Aniu Twoje faworki zrobiły swoje - podziałały tak, jak miały. Nigdy nie wybijałam do tej pory ciasta, a bąble były ogromne. Tu pierwsza partia tej samej porcji w pierwszy dzień była płaska i niesmaczna. Przepis od lat ten sam, bicie mogło jedynie pomóc. Odpuściłam (nie wiem co z resztą tego smalcu zrobić), wczoraj specjalnie kupiłam inny i poszło... tradycyjnym trybem. Bąbel na bąblu. Ciasto nie takie samo, ale to samo - druga połowa. Zawsze smażę jedynie na smalcu - nie tylko dla nas są najlepsze. Wszyscy zwracają na to uwagę. Jeszcze jako ciekawostkę dodam, że wałkowałam w maszynce do makaronu, bo mi na czasie zależało. Obie części potraktowałam tak samo.

Ja smażę na oleju, choć wiem, że są i szkoły, które mówią, że karnawałowe smakowitości należy smażyć tylko na smalcu. Co do faworków - uwielbiam takie z tysiącem bąbelków, więc ciasto obowiązkowo traktuję wałkiem :) Oto moje faworki: http://www.doradcasmaku.pl/przepis/280708/faworki-z-milionem-babelkow.html

Co do kupnego smalcu to dobrze jest go po zakupieniu przetopić, schłodzić i dopiero używać ( jak nie mieliśmy w domu swojego to moja mama tak robiła )