Ja robiłam. Wyszły pyszne. A że lubię słodkie to też mi i za słodko nie było. Kiedyś nie mogłam zmieścić ich w jednym garnku i podzieliłam na dwa. Jedne mały, jeden duży. W małym się przypaliły- woda szybciej odparowała.

tak, robiłam kiedyś i wyszły super!

jeszcze nie robiłam tym sposobem, a kusi :)

Super jak bez mieszania, nie trzeba stać przy garze, ja jeszcze tak nie robiłam, zawsze się obawiam, że się przypalą

Rewelacja, zawsze zniechęca mnie do robienia powideł to pilnowanie, mieszanie. Koniecznie muszę tą metodę wypróbować bo uwielbiam powidła śliwkowe i często w kuchni wykorzystuję.

Nie robiłam, zawsze stoję i mieszam.

Dobrze wiedzieć o takiej metodzie robienia powideł śliwkowych bez mieszania. Jest to zawsze pół roboty mniej.

Wydaje mi się że mówisz o smażeniu w piekarniku ? Jeśli nie to czekam na przepis .

nie robię powideł bo niestety nie mam dostępu do większej ilości śliwek ,ale pomysł jest ciekawy

Muszę w przyszłym roku zrobić takie powidło

Adelajdo właśnie smażone na gazie. Dodam, że ja też o to zapytałam. Nie śmiem wrzucać przepisu na stronkę, bowiem robiłam z odsłuchu, ale w necie jest kilka propozycji. Na kilogram śliwek dodaje się 20 dag cukru. Ale nie warto z kilograma. Ja zrobiłam z dwóch. W garze, w którym smażyłam przesypywałam każdy kilogram odpowiednią ilością cukru. Należy potem skropić wszystko 1 łyżką octu - dałam winny jabłkowy. Przykryć i odstawić na 12 godzin. Postawić na najmniejszym palniku (nawet wielki gar) i na minimalnym ogniu. Odkryć i smażyć - NIE RUSZAJĄC ANI RAZ (to ważne :) ) - 4 godziny. Smażyłam 4 i pół godziny, licząc na to, że śliwy się rozpadną. Ani drgnęły. Dlatego wzięłam blender ręczny i srrruuu... Podgrzałam z powrotem mieszając tym razem cały czas, i gorące z przełożyłam do słoiczków. Wyszło mi 3 takie większe. I odrobina, która się nie zmieściła. A której już nie ma... Pyszne. Kusi, żeby "merdlnąć" łychą, ale wytrzymałam. Nic się nie przyjarało.

ja również chętnie spróbuję zrobić powidła tą metodą

Tak, robiłam, choć nie jednym ciągiem, a 3-4 dni, dwa razy dziennie po 30-40 minut. Ja nie dodaję do tych powideł wcale cukru ani żadnych słodzideł, a śliwki wybieram taki bardzo mocno dojrzałe i koniecznie prawdziwe węgierki, a nie węgierkopodobne ;) No i najlepsze są te śliweczki, które zaczynają się marszczyć jeszcze na drzewie :)