A to ciekawe !!! może dodatek octu, albo to stanie przez 12 godzin przyczynia się do tego, że nie przywierają do garnka, bo ja puściły sok, to w nim się pryczą :)

Bardzo ciekawe informacje - nigdy takim sposobem nie robiłam powideł , a moje śliwki już się skończyły

bardzo ciekawe na pewno wypróbuje

Słyszałam o tej metodzie ale nie wypróbowałam))

Znam ten sposób, ale wymaga niestety cukru, którego ja unikam.

fajnie wiedzieć

Dobry sposób

O! Te z piekarnika znałam, choć zawsze wolałam tradycyjne z gara ;) ale żeby w garze nie zamieszać ani razu przez 4 godziny to nie słyszałam! Nie wiem, czy bym wytrzymała :D no, ale te powidła potem nie są za rzadkie? W sensie po potraktowaniu blenderem? No aż żałuję, że węgierki u mnie się skończyły (zresztą w tym roku biednie ze wszystkimi owocami w sadzie prócz gruszek "ulęgałek", ale z nich i tak nic nie robię).

pierwsze słyszę, ale chętnie wypróbuję :)

MałaMi wyszły mi naprawdę bardzo gęste. Podobno po skończeniu smażenia miały się rozpaść, ale złośliwe jakieś się trafiły. To były polskie węgierki ;). Nie wolno mieszać ani razu. Owa pani sprzedająca (panu!!!) przepis wspomniała o teściowej, która raz zamieszała w garnku, więc się jej przypaliły. A zapewniała, że sama smaży i nie rusza, więc garnek ma czysty. Ja też smażyłam w garnku, który w miarę łatwo doczyścić ze spalenizny, co w przypadku powideł zawsze się zdarzało. No i jak bum bum... czysto. Klausia ja też unikam, ale czasami sobie odpuszczam. Jakieś ciasteczko z powidłem... Nie żebym kusiła :) I masz rację - tutaj ten cukier ma znaczenie. Bez niego śliwki soku z pewnością nie puszczą.