różnie robię. czasem daję surowe, czasem podsmażone, ale częściej jednak te drugie :)

Wszystko zależy od gatunku jabłek! Nie każde jabłko nadaje się do szarlotki na surowo - są gatunki, które nie zmiękną w piekarniku, a tylko zmienią kolor na ciemny, jak niedojrzałe. Najlepsze do szarlotki, wg mnie oczywiście, są szare i złote renety oraz antonówki. Ale, że nie zawsze ma się dostęp do nich, więc zazwyczaj robi się z takich, jakie są pod ręką. Kiedy jabłka są bardzo soczyste, wówczas wolę je podprażyć, bo nic mnie tak nie irytuje, jak rozmoknięte i półsurowe kruche ciasto. Wolę w ciastach zdecydowanie kwaśne jabłka, bo słodkie po upieczeniu wcale smaku nie mają. Ale są też takie gatunki, jak np. Cortland, że ich miąższ jest na tyle delikatny, iż nie wyobrażam sobie ich w cieście w formie utartej. Mam na balkonie skrzynkę i zjadamy na surowo, bo do gotowania to one się nadają ew. na kompot lub mus. Czasami robię ciasto z cząstkami jabłek i zauważam, że niektóre gatunki w piekarniku kurczą się i wysychają, więc potem i ciasto nie wygląda atrakcyjnie, i jedzenie go nie jest łatwe, bo gąbczaste cząstki całe wychodzą z ciasta przy krojeniu czy ugryzieniu.

ja najczęściej daję surowe, ścieram je na tarce o dużych oczkach :)

Częściej dodaję podsmażone

zazwyczaj podsmażam jabłka przed dodaniem do szarlotki

Wolę podsmażone, jak ładnie się w pieczeniu rozpadną.

robię różnie, czasami daję lekko podsmażone częściej jednak surowe starte na tarce o grubych oczkach

zawsze daję podsmażone, ale koleżanka robi z surowymi startymi

zawsze surowe

różnie, tak jak wcześniej stwierdzoną zależy od gatunku jabłek