Satay (oryginalnie ognisty!)

Zaczynamy od namoczenia wykałaczek w wodzie (niech się moczą do końca - unikniecie przypalenia). Kolejna jest marynata. Wszystkie składniki (oprócz kurczaka :D) wrzucamy do blendera (większe składniki, jak szalotka, czy chilli tniemy wcześniej na mniejsze części). Włączamy blender na kilka minut. Spróbujcie marynaty! Powinna być SŁODKA i SŁONA. Wtedy końcowy satay będzie najlepszy. Jeśli nie czujecie słodyczy, dodajcie trochę cukru, jeśli zaś nie jest dość słony, dodajcie więcej sosu rybnego. Dla dodatkowej ostrości możecie dodać kolejną papryczkę, albo pieprz kajeński.

Kurczaka kroimy na paski, wrzucamy do miski i zalewamy marynatą. Mieszamy kurczaka, aby dokładnie obtoczył się w marynacie. Zostawiamy go na co najmniej godzinę, chociaż podobno najlepsze jest po 24 godzinnym marynowaniu (dajcie znać w komentarzach, jeśli ktoś potrafi jedzenie tak do przodu planować :P)

Kiedy kurczak będzie gotowy nadziewamy go na wykałaczki. Jeśli pasek kurczaka jest za długi, to go zawracamy i nabijamy drugi raz.

Grilujemy. Po pierwszym odwróceniu glazurujemy resztą marynaty z miski.

Podajemy z ryżem jaśminowym oraz sosem orzeszkowym jako dip.